|
FORUM ASW
AEROKLUB STALOWOWOLSKI
|
Pierwsze polowanie |
Autor |
Wiadomość |
Vex
Tomek Kalinowski
Wiek: 38 Dołączył: 11 Maj 2009 Posty: 354 Skąd: z nienacka
|
Wysłany: 2012-08-07, 11:03 Pierwsze polowanie
|
|
|
Więc to było tak...nie było wiatru, a ruszał się krzak
Pogoda jaka była w niedzielę każdy widział. Zapowiadało się ciekawie, a prognoza mówiła nawet o podstawach sięgających 2000m. Wystawiliśmy się około godziny 9.30 i czekamy na warunki. Słońce grzało, ale chmur CU brak, natomiast od południowego zachodu powolnie zaczynała się nasuwać łacha od rozlewającego się gdzieś daleko CB'ka. Mimo wszystko czekamy - na pewno nas ominie. Po kilkunastu minutach zaczął mi się udzielać optymizm Pana Tuły - "no lećcie...zaraz Wam to wszystko przykryje i tyle z tego będzie"..."dzisiaj się nie przepali"... Na sondę poleciał Marek Baran...walczył, walczył, ale nie dał rady - 6 min. Poleciał Witek...niestety też poległ. Po chwili słyszę w radiu instruktora Bartlera - "Turbia Radio, SP-KAD, tutaj w drugim zakręcie w okolicach Agatówki tworzy się komin. Szybko wypycham Y7 i zapinam w pasy. W tyły głowy mam ciepłe słowa kolegi Łukasza z przed chwili - "Oooo...widzę, że sobie zakleiłeś szpary w juniorze...teraz to już na pewno dasz w pole". Wyleciało mi to drugim uchem i specjalnie się nie przejąłem, bo znałem swoją wrodzoną niechęć przed lądowaniem w terenie przygodnym - będę się pilnował...jak zawsze. Wystartowałem bez większej nadziei na dłuższy lot, więc nawet lusterka nie włączałem. Lecę kawałek po prostej, odbijam trochę w prawo i faktycznie...coś jest. Jeden, półtora, dwa...znowu jeden, ale super...jest coś. Wykręciłem się na 900 metrów i postanowiłem uciec nieco nad lasy oddalając się od nadciągającej gęstej warstwy altocumulusów, bo nad lotniskiem za chwilę nie będzie już nic. W okolicach Lipy przez chwilę jeszcze coś było. Podkręciłem do 1000 metrów i koniec...tutaj też już się kończy...jednak Łukasz miał rację...tyle z tego latania. Wracam powoli do lotniska. Po drodze jednak coś jeszcze trzyma. Zerko, a nawet pół do góry. Trzymałem się na czym tylko się da i to się opłacało. Słońce nieco przepaliło i zaczęły się tworzyć solidne cumulusy. Noszenia po 3 metry, podstawa 1500m, a nad lasami szlak na Biłgoraj. Myślę sobie...niby nie planowałem konkretnego przelotu na Biłgoraj, ale mogę spróbować polecieć w tamtą stronę i zobaczymy jak będzie...pewnie i tak nie dolecę, ale trudno...najwyżej zawrócę. Włączyłem lusterko, dokręciłem podstawę nad Agatówką i przeskok za Jastkowice pod szlak, pod którym nosi, ale już nie tak super 1,5-2, ale jest...lecę przed siebie...wysokość mam. Po kilku chwilach odwracam się w stronę lotniska, a tam wygląda to nieciekawie...pokryte zamgleniem, a w radiu słyszę, że zaczyna padać. Co robić? Wracać na lotnisko i lądować w deszczu, czy jeszcze spróbować się potrzymać..a może deszcz przejdzie. Przed sobą w kierunku wschodnim widzę dużą chmurę....na pewno tam nosi...polecę do niej, dokręcę podstawę i wracam....będzie dolot ze sporym zapasem. Chmura okazuje się dalej niż mi się wydawało. Dolatuje do niej wpatrzony w wariometr, a tutaj przykra niespodzianka... -2 m/s, a na owiewce pojawiają się krople deszczu. O nie...nie jest ciekawie...wracam...odwijam się do lotniska. 1000 metrów, 20 km do lotniska. Na lusterku -23m na dolocie (plus 300m zapasu), ale czarno to widzę. Boczny wiatr 16 km/h, a nad lotniskiem tak samo sino. W tym momencie przestałem mieć wątpliwości...nie dolecę...nawet nie będę próbował. Zaczęły udzielać się nerwy...kurcze kurcze...trzeba ogarnąć jakieś pole...skąd wieje wiatr....gdzie jest długie pole w kierunku wiatru? Najlepiej zaorane....w tyle głowy słyszę...spokojnie Tomek...masz 900 metrów...masz czas, ale świadomość, że to jest ten sezon i ten moment, kiedy w końcu przyjdzie się sprawdzić, wprowadza nerwową atmosferę. Przez dłuższy czas nie mogłem na nic się zdecydować...większość w poprzek wiatru. Rozglądam się dalej i widzę....jest...dosyć długie pole w osi wiatru...z tej wysokości wygląda albo na zaorane albo na piach..jest dobrze. Pamiętam jak jechaliśmy po Łukasza, który kiedyś lądował w piachu - bezpiecznie dla szybowca a i dobieg minimalny. W razie przelotu jakoś się zatrzymam. Myślę sobie...okey...pole mam to może rozejrzę się za czymś innym na wszelki wypadek. Rozglądam się nerwowo, próbuję jeszcze łapać jakieś zerko, ale nie nosi. Chwila, chwila...gdzie to pole, które wybrałem. Jest...dobra..nie kombinuję. Obejrzę je dokładnie, obejrzę okolicę żeby móc wytłumaczyć chłopakom jak dojechać, jeszcze raz wszystko przemyślę i do dzieła. Obleciałem pole raz, oblatuję drugi - 500 metrów i dostrzegam obok jakiś słup...o kurczę...linia średniego napięcia...gdzie ona jest...no i jest...w połowie pola...słabo...ale nie tragicznie...szybka kalkulacja...dam radę...z resztą nie mam wyboru, bo nic ciekawszego nie widzę...dochodzę do pozycji z wiatrem - 350 metrów. Za drutami widzę jeszcze mały płotek, bo jak się okazuje to długie pole które wybrałem, składa się z dwóch pól. Mimo wszystko decyzja...pole jest dobre...będzie bezpiecznie. Nie mam już nerwów na kolejny krąg...otwieram hamulce i z pozycji z wiatrem zrzynam wysokości. Odlatuję kawałek i wychodzę na prostą...kurcze...za wysoko, za duża prędkość, pełne hamulce i drąg od siebie....jest dobrze. Przymykam hamulce i wchodzę nad druty z zapasem ok. 5 metrów wysokości...prędkość 90. Minąłem je...pełne hamulce i przyciskam Juniora do ziemi. W głębi duszy czuję że krzywdy już sobie nie zrobię, a sprzęt będzie nadawał się do powtórnego użytku. Przyziemiam delikatnie tuż za płotkiem i po chwili mam wrażenie że wylądowałem na lotniskowcu. Dobieg - 20-30 metrów. Zatrzymuję się...uffff...wiem, że wszystko okey. Po chwili otwieram kabinkę....cisza, spokój....śpiew ptaków. W innych okolicznościach, takie miejsce było by dla mnie powodem do całkowitego relaksu Dzwonię do Łukasza. Słyszę "No hej Tomek..co tam?", ale z jego tonu głosu czytam, że już wie o co chodzi "Przyjedziecie po mnie? Zaraz wyślę Wam współrzędne". Łukasz jeszcze tylko spytał czy wszystko w porządku i za chwilę się po mnie zbierają.
Ekipa (Łukasz, Witek, Paweł S i Ewa) przyjechała błyskawicznie. Prócz dwóch chłopców, ewidentnie zainteresowanych Juniorem, na szczęście nikt mnie nie zdążył wypatrzeć. Zapakowaliśmy Juniora do Avionica i do domu.
Żeby było zabawniej, poprzedniego wieczoru przy grillu, żartowaliśmy sobie o lądowaniu w polu. O tym, że Zuzka jeszcze ma szansę mnie klepać za pierwsze pole, a ja się upierałem że nie ma mowy. Pytałem Łukasza przy piwie o pola w okolicach Biłgoraja i o lądowisko, które tam się znajduje. W dniu wylotu zastanawiałem się jeszcze czy brać ze sobą portfel, dodatkowy telefon i wszystkie dokumenty - pierwszy raz wziąłem to wszystko razem z plecakiem. Na koniec jeszcze to oklejenie Juniora.
Jaki z tego morał płynie....jak za dużo myślisz o polu to na pewno się w nim znajdziesz. Tak zwane prawo przyciągania
Załączam plik .igc (i przy okazji polecam stronę http://victorb.fr/ - przycisk VisuGps po lewej )
2012-08-05-XCS-AAA-01.igc
|
Pobierz Plik ściągnięto 1347 raz(y) 94,61 KB |
|
|
|
|
|
Lukasz Pantula
Lukasz Pantula
Wiek: 39 Dołączył: 21 Kwi 2009 Posty: 279 Skąd: Warszawa/Sonina
|
Wysłany: 2012-08-07, 13:09
|
|
|
Damm it! Teraz to nikt nie będzie chciał ze mną gadać na kwadracie bo najwyraźniej przynoszę pecha:) |
|
|
|
|
Marian
Marian
Dołączył: 26 Sie 2010 Posty: 429 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2012-08-07, 14:25
|
|
|
No... - jeżeli pechem nazywamy precyzyjne i skuteczne wylądowanie na zaoranym znaczku pocztowym, z sympatyczną i ochoczą ekipą wyruszającą z wózkiem zanim jeszcze szybowiec się na dobre zatrzymał w polu... |
_________________
|
|
|
|
|
SSS B.Kieliszek
Dołączył: 22 Mar 2010 Posty: 16
|
Wysłany: 2012-08-07, 18:19
|
|
|
Oj Łukasz , ty chyba nie jonasz. Pierwsze pole Tomku szlifuje umiejętności pilota.Ja widziałem szybowiec po pierwszym polu był to najkrótszy pirat w Układzie Warszawskim, który na dolocie nie przeleciał Sanu. |
|
|
|
|
heniek
Dołączył: 09 Kwi 2009 Posty: 140
|
Wysłany: 2012-08-08, 10:22
|
|
|
Cześć Vexel twoje szczęśliwe lądowanie potwierdza hasła głoszne przez Pana Staszka
że zawody i przeloty dobrze jest rozgrywać gdy jest już po żniwach ( przynajmniej w naszym regionie) i mam wrażenie że ilość wydzielonej adrenaliny w ciągu ostatnich pięciu minut lotu to tyle co przez kilka lat studiów, ale to sie przydaje i dobrze zrobine procentuje
pozdro Heniek |
|
|
|
|
Lyku
Wiek: 45 Dołączył: 07 Sie 2010 Posty: 194
|
Wysłany: 2012-08-09, 01:03
|
|
|
Hej Tomek,
jak to mawiają - "pierwsze koty za płoty" ;) Moje pierwsze pole - i jak na razie jedyne - miało zbliżony scenariusz. Burze odcięły mnie przed Biłgorajem - z depczącym po ogonie wałem Cb'ków i ścianą deszczu zaliczyłem jeszcze PZ i szybko do ziemi aby zdążyć przed burzą. Chwile euforii przeżyłem wykręcając wcześniej sufit w 5+, ale z perspektywy rozległych szlaków i trzymając się relatywnie blisko podstawy nie widziałem stopnia wypiętrzenia chmur.
Kiedy zrobiło się czarno uświadomiłem sobie czym to pachnie, ale wał burzowy rozciągał się praktycznie od Janowa do Rudnika z intensywnym opadem. Opcja przebicia się do lotniska oczywiście odpadała, oblecenia również, zatem pozostało mi gnać do punktu, jednocześnie zmykając przed burzą. Nie pamiętam już, ale punkt zaliczyłem na wysokości ponad 1000m. Próbowałem jeszcze przechytrzyć los, szukając noszeń po krawędzi lasu i ewentualnie ominięcie opadu od strony północnej - niestety termika była już totalnie wyduszona. W tym momencie stwierdziłem, że nie ma co tracić czasu w powietrzu i trzeba się szybko przytulić do ziemi zanim rozjadą mnie Cb'ki. Lądowałem w wysokim zbożu (Piratem) ale największe emocje przeżyłem już w tym polu pośród spawających, dmuchających i sowicie polewających chmur. Jak kiedyś usłyszycie "syk" podczas burzy, to spodziewajcie się uderzenia piorunu...baaardzo blisko.
Dzisiaj gościnnie walnął w pole koło Sanu Jantar z Rzeszowa, a nasz kolega Marek B. wybrał się na piracenie połączone z polowaniem w okolice Biłgoraja.
W ramach ciekawostki wybrane momenty z korespondencji radiowej:
Jantar: "Jestem między Niskiem a Stalową i mam 600m ale nie wiem czy dolecę bo mi wszystkie komputery padły."
i puenta...
Jantar: "Zajebiście. Siedzę w polu."
...ach te komputery...
Pozdr. Łyku |
|
|
|
|
Marian
Marian
Dołączył: 26 Sie 2010 Posty: 429 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2012-08-09, 07:08
|
|
|
Hmm... Jantar 600 m znad Niska nie dał rady...? Toż to Piratem można dać radę, no chyba, że faktycznie mocno wiało... A kolega Marek to tak polował na bociany i bieliki, czy poszedł w ślady Tomka? |
_________________
|
|
|
|
|
Marian
Marian
Dołączył: 26 Sie 2010 Posty: 429 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2012-08-09, 07:13
|
|
|
No faktycznie - czerwony Krakus posiada piracką zawartość |
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
|